Moja fascynacja Diuną, czyli jak powstało Fremen Zone

Początek to chwila bardzo delikatna. Wie o tym każdy fan Diuny. Kiedy jednak usiadłem do pisania tego tekstu, szybko uświadomiłem sobie, że początek to dla mnie również chwila bardzo problematyczna, bo moment pierwszego kontaktu ze światem zrodzonym w głowie Franka Herberta prawie całkowicie zatarł się w mojej pamięci.

Mój pierwszy kontakt ze światem Diuny

Jedyne co mogę powiedzieć z całą pewnością to to, że zaczęło się od grania w Dune II. Potwierdza to jedyny namacalny dowód, jaki uchował się z czasów gdy byłem nastolatkiem:

rok 1997 - pierwszy raz grałem w Dune II, usłyszałem o powieści i postanowiłem, że ją przeczytam.

Absolutnie nie zgadza mi się natomiast data zapisana w notatce. Jestem prawie pewien, że pierwszy kontakt z Dune II miałem jakieś 3 lata wcześniej. Za taką tezą przemawia fakt, że grałem w Dune II na Amidze mojego kolegi, który do roku 1997 już dawno zdążył wymienić ją na PlayStation. Dobrze pamiętam mały 14-calowy telewizor Philipsa, podpiętą do niego Amigę 600 z charakterystyczną dwuprzyciskową myszką, żółto-pomarańczowe barwy gry i oczywiście żonglowanie dyskietkami. W szczególności przekonuje mnie to, że dobrze pamiętam granie w kolorze, czego w domu nie mogłem doświadczyć.

Podobnie jak w wielu polskich domach lat 90., także u nas jakoś szczególnie się nie przelewało. Nie mogliśmy pozwolić sobie na kupno nowoczesnego komputera, ale pomimo tego komputery były obecne w moim życiu. W szczególności tata miał służbowy laptop Optimusa. Konfiguracja niestety wypadała blado na tle ówczesnych standardów: procesor 486SX, 4MB pamięci RAM i dysk twardy 80MB. Do tego porty RS-232 i LPT, wbudowany trackball, i — gwóźdź do trumny z punktu widzenia gracza — monochromatyczny wyświetlacz ciekłokrystaliczny z czasem reakcji zbliżonym do jednej czwartej sekundy i mocnym efekt smużenia. Pomimo tego nie poddawałem się i grałem na tym laptopie. Możliwe nawet, że to na nim we wspomnianym roku 1997 faktycznie przeszedłem Dune II, ale z pewnością nie mogłem doświadczyć wtedy grania w kolorze. Mój pierwszy kontakt z grą musiał mieć miejsce wcześniej.

Na pewno też zdawałem sobie sprawę z tego, że gra oparta jest na powieści. Z czasów mniej-więcej szóstej klasy pamiętam, jak jeden z kolegów, w sposób typowy dla chłopców w podstawówce chcących zaimponować kolegom, mocno przechwalał się czytaniem Diuny. Pamiętam wymęczone, pożyczone z biblioteki, wydanie Phantom Press, które pokazywał nam na przerwach. Z czasów bliżej końca podstawówki (rok 1998) pamiętam też liczne artykuły o Dune 2000 ukazujące się w ówczesnych czasopismach o grach.

W roku 1999 miało miejsce kilka istotnych wydarzeń w moim życiu. Skończyłem 15 lat, a to oznaczało koniec szkoły podstawowej i początek liceum. Jako że trafiłem do klasy o profilu informatycznym, nie mogło być już dalej mowy o korzystaniu z przestarzałego laptopa taty. Dlatego też na gwiazdkę rodzice sprezentowali mi komputer stacjonarny z prawdziwego zdarzenia. Maszyna miała procesor Intel Celeron 300, 32MB RAMu, kartę graficzną Riva (nie pamiętam czy 128, czy TNT), dysk twardy o pojemności 6,4GB oraz system Windows 98. Konfiguracja nawet jak na rok 1999 nie była mocna, ale stanowiła gigantyczny skok w porównaniu do starego laptopa Optimusa. Byłem bardzo wdzięczny rodzicom za prezent, bo nowy komputer spełniał swoje dwie podstawowe role. Po pierwsze pozwalał na granie, po drugie na naukę. Mniej więcej w tej właśnie kolejności.

Drugim ważnym wydarzeniem były wakacje poprzedzające pójście do liceum. Czas wolny wykorzystałem na przeczytanie po raz pierwszy Diuny (jeszcze w czerwcu), Mesjasza Diuny i Dzieci Diuny. Dziwnym zbiegiem okoliczności sięgnąłem po książki, akurat będąc w wieku Paula Atrydy, co też na pewno pomogło w odbiorze. Wszystkie powieści czytałem w nowym wydaniu od Zysk i S-ka w niesławnym tłumaczeniu Jerzego Łozińskiego, ale ono jest tematem na osobny artykuł. Z pewnością tłumaczenie nie przeszkodziło mi w zachwyceniu się światem powieści. Od tamtej pory pustynie Arrakis całkowicie zawładnęły moją wyobraźnią.

Powstanie Fremen Zone

W tamtych czasach mój tata dosyć regularnie kupował Komputer Świat, a ja sumiennie czytałem każdy numer i uczyłem się, co można robić z komputerem. Jedną z serii artykułów, która zwróciła moją szczególną uwagę, był kurs tworzenia stron internetowych. I tak pod koniec lutego 2000 roku w mojej głowie zrodził się pomysł stworzenia strony internetowej poświęconej grze Dune II. Od tego momentu sprawy potoczyły się szybko.

Wspomniany kurs w Komputer Świecie opisywał tworzenie stron przy użyciu programu Microsoft FrontPage. Był to program typu WYSIWYG, czyli taki w którym stronę układa się wizualnie i na podstawie tego układu automatycznie generowany jest kod HTML. Wygenerowany kod był koszmarnej jakości i bardzo często kompatybilny jedynie z Internet Explorerem, ale wtedy jeszcze o takich rzeczach nie myślałem. Póki co trwała faza intensywnego eksperymentowania z tym jak strona ma wyglądać. Po czterech dniach pracy nad logiem, będącym tak naprawdę przerysowywanym logo Dune II, powstał pierwszy prototyp strony:

Zrzut ekranu z Windows 98 w niskiej rozdzielczości.  W oknie bardzo
     starej wersji Internet Explorer wyświetla się strona internetowa z
     jednolitym pomarańczowym tłem i czerwonym zygzakiem po lewej.  Na górze
     strony duży żółty napis Dune 2, pod nim napis Wszystko związane z Dune 2,
     czy ta strona może mieć lepszą rekomendację.  Pod nim napis drukowanymi
     literami KLIKNIJ TUTAJ.
Strona po pierwszych kilku dniach od zaczęcia prac.

Wiem, że mało tutaj widać, ale jest to jedyne ujęcie pierwszej wersji strony, jakie zachowało się w moim archiwum. Po kliknięciu napisu „KLIKNIJ TUTAJ” wchodziło się na właściwą stronę. Ten prototyp nie przetrwał jednak długo i już w kwietniu strona wyglądała tak:

Zrzut ekranu z Windows 98 w niskiej rozdzielczości.  W oknie bardzo
     starej wersji Internet Explorer wyświetla się strona internetowa z
     piaskowym tłem i zlewającym się z nim napisam Sardaukar Zone na górze.  W
     lewej kolumnie pog logiem znajduje się wypunktowana lista działów.  W
     prawej kolumnie znajduje się treść strony.
Wygląd strony po dwóch miesiącach.

Widać tu kilka oczywistych zmian graficznych, takich jak piaskowe tło (oczywiście jest to jakiś clipart dostarczany z FrontPage’m), logo z nazwą strony (Sardaukar Zone), oraz menu po lewej z listą działów. I w tym menu kryje się najważniejsza zmiana, czyli decyzja o poszerzeniu tematyki strony na wszystko, co związane z Diuną: książki, gry, filmy. Prace nad artykułami były bardzo intensywne. Spędzałem nad stroną właściwie cały mój wolny czas.

Maj okazał się być przełomowym miesiącem. Postanowiłem wyrzucić do kosza cały projekt robiony przez ostatnie trzy miesiące we FrontPage’u i zaprojektować stronę od nowa, tym raz pisząc wszystko ręcznie w HTMLu. Główną motywacją była chęć nauczenia się HTMLa oraz poczucie, że kod źródłowy strony powinien być porządny i działać również na przeglądarce Netscape Navigator. Decyzji o rezygnacji z FrontPage’a nigdy nie pożałowałem, tym bardziej że Microsoft uśmiercił program trzy lata później. Inna porcja zmian w maju dotyczyła zawartości merytorycznej strony i związana była z zakupem dopiero co wydanego przez Zysk Rodu Atrydów. Książka rozszerzała świat Diuny o nowe informacje, a ja postanowiłem umieścić je na stronie. Chociaż dzisiaj nie pałam miłością do książek Briana Herberta i Kevina J. Andersona, wtedy nie przeszkadzało mi uznanie pierwszej z nich za kanon.

Po kilku tygodniach prac wykończeniowych strona w końcu została opublikowana w internecie 18 czerwca 2000 roku. W ostatniej chwili, dosłownie dwa dni przed publikacją, zmieniłem jej nazwę z Sardaukar Zone na Fremen Zone. Na koniec założyłem darmowe konto pocztowe na Onecie, które dodatkowo oferowało 6 megabajtów na hostowanie własnej strony internetowej w ramach serwisu Republika. Z dzisiejszej perspektywy jest to śmiesznie mało, ale wtedy w zupełności wystarczało. I tak oto strona pojawiła się pod adresem http://republika.pl/fremenzone.

Utrzymywanie strony

Mając za sobą czteromiesięczny maraton prowadzący do publikacji Fremen Zone w internecie przystąpiłem do tzw. utrzymywania strony. W pierwszej kolejności obejmowało to uzupełnienie brakującej zawartości. Zapewne zwróciliście uwagę, że powyżej wspomniałem tylko o przeczytaniu pierwszych trzech tomów oryginalnego cyklu Franka Herberta. I faktycznie, w momencie publikacji strony nie czytałem jeszcze Boga Imperatora Diuny, Heretyków Diuny i Diuny: Kapitularza. Na ratunek przyszedł jeden z moich kolegów, Kamil, który również uwielbiał Diunę i, mając już za sobą lekturę całego cyklu, zaoferował się z napisaniem recenzji. Do końca roku 2000 na stronie pojawiały się jeszcze recenzje Rodu Atrydów oraz Gwiazdy Chłosty, a także różne materiały związane z grami komputerowymi.

Kolejne lata przyniosły dosyć powolny rozwój strony. W kilkumiesięcznych odstępach dodawałem nowe materiały: a to pliki do ściągnięcia, a to recenzje, czy wreszcie linki do innych stron. Było też sporo zmian kosmetycznych, takich jak dodawanie ilustracji, oraz poprawki techniczne w celu zadbania o kompatybilność z Netscape Navigatorem i Operą, jak i o dobre pozycjonowanie strony w wynikach wyszukiwania. W pewnym momencie na stronie znalazł się nawet licznik odwiedzin — był to modny element strony w tamtych czasach — który, zanim przestał funkcjonować, przekroczył 21 tysięcy odwiedzin. Były też zmiany hostingów na coraz większe. Końcowa wersja strony zajmowała blisko 80MB, czyli dosyć dużo w porównaniu do niecałych dwóch megabajtów na początku. Pod koniec 2002 dorobiłem się też elegancko wyglądającego adresu w domenie fantastyka.info, ale nie potrafię sobie przypomnieć, w jakich okolicznościach został mi on zaoferowany. W każdym razie na pewno za niego nie płaciłem. Sporadycznie przy stronie pomagał ktoś z zewnątrz.

Banner reklamujący stronę Fremen Zone.  W tle krajobraz pustyni
     zaczerpnięty z gry Dune.  Po lewej kawałek planety Arrakis, wycięty z filmu
     Lyncha.  Po prawej żołnierz piechoty z dudnikiem z gry Dune 2000.  Pośrodku
     w tle półprzeźroczysta okładka pierwszego wydania Diuny z wydawnictwa Zysk
     i Spółka.  Przez całą szerokość banneru poprowadzony jest czarny napis
     Arrakis - Diuna - Pustynna planeta.  Pod spodem znajduje się adres strony
     diuna.fantastyka.info
W tamtych czasach nie wypadało, żeby strona nie miała bannera.

Muszę tutaj wyjaśnić, że wszystkie czynności techniczne związane z opisanym powyżej utrzymywaniem strony były na początku lat dwutysięcznych bardziej skomplikowane niż dzisiaj. Po pierwsze, nie miałem żadnego zaawansowanego edytora tekstu, więc wszystko było pisane w Notatniku. Tak, dokładnie tym Notatniku, który znacie z Windowsa. Po drugie, nie posiadałem w domu internetu — ten miałem zyskać dopiero gdzieś w 2005 roku. Korzystałem z dostępu do sieci u mojego taty w pracy. Jako że tata pracował na uczelni i miał zajęcia ze studentami zaocznymi, nieraz zabierałem się z nim w weekend do pracy i kiedy on był na zajęciach, ja korzystałem z internetu. Oznaczało to zarówno wgrywanie aktualizacji na stronę jak również wyszukiwanie i zapisywanie materiałów do przejrzenia w domu. I choć łącze uczelniane było naprawdę bardzo dobre, to nie zawsze wszystko się udawało. Zdarzało się, że pliki wgrywane na serwer ulegały uszkodzeniu albo po prostu nie wgrywały się w ogóle. Wtedy trzeba było w trybie awaryjnym jechać na uczelnię tydzień później i wgrywać od nowa. Kolejnym wyzwaniem była wspomniana współpraca z Kamilem. Mieszkaliśmy dosyć daleko od siebie, więc jedynym sensownym sposobem organizacji współpracy były rozmowy telefoniczne. To pociągnęło za sobą wzrost rachunków telefonicznych — kolejna rzecz, której pod koniec lat 90. nie można było lekceważyć. Przyznam szczerze, że nie pamiętam już, w jaki sposób zorganizowaliśmy przekazanie wspomnianych recenzji. Czy dostałem je w jakiś sposób na dyskietce, czy też Kamil znalazł sposób na przesłanie ich mailem, przeze mnie oczywiście sprawdzanym tylko podczas wizyt u taty w pracy — tego detalu już moja pamięć nie jest w stanie odtworzyć.

Zrzut ekranu, prawdopodobnie z Windows XP i nowszej wersji Internet
     Explorera.  Strona jest już w swojej ostatecznej postaci.  Po lewej
     znajduje się lista działów.  Po prawej wyświetla się strona głowna.  Na
     górze znajduje się duże logo strony.  Pod nim umieszczono opis strony wraz
     z banerem oraz wstępniak podsumowujący ostatnią aktualizację.
Strona po finalnej aktualizacji w 2003 roku.

Ostatnia aktualizacja Fremen Zone miała miejsce 24 maja 2003 roku, tuż po mojej maturze. Rozpoczęte po wakacjach studia informatyczne były bardzo intensywne, a wynikający z tego brak czasu zmusiły mnie do rezygnacji z niektórych hobby. Jednym z poszkodowanych była właśnie strona. Od momentu skończenia liceum strona nie doczekała się żadnej aktualizacji. Niestety, nie potrafię przypomnieć sobie kiedy strona zniknęła z internetu. Prawdopodobnie było to po upadku darmowego hostingu, na którym była trzymana, ale nie odnotowałem dokładnej daty kiedy to się stało.

Powrót po latach

Fremen Zone wprawdzie zniknęło z internetu, ale pomimo wielokrotnej zmiany sprzętu komputerowego na przestrzeni 20 lat, wszystkie pliki źródłowe strony cały czas pozostawały nietknięte na moim dysku. Raz na jakiś czas zdarzyło mi się zabłądzić do katalogu, w którym je trzymam i powspominać jak to fajnie było prowadzić serwis.

W czerwcu 2023 byłem w trakcie pisania wpisu na moim blogu, w którym przeprowadzałem retrospekcję technicznych aspektów wszystkich prowadzonych przeze mnie do tej pory stron internetowych. I w trakcie pisania tego wpisu pomyślałem sobie, że właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przywrócić Fremen Zone do życia. Decyzja była dosyć spontaniczna i nie jestem do końca pewien, skąd się wzięła. Na pewno jedną z jej składowych była rosnąca frustracja obecnym stanem internetu, który zaśmiecony jest milionami stron o bardzo wątpliwej jakości i istniejących tylko po to, żeby wygenerować zysk. Zatęskniłem za czasami gdy strony istniały dlatego, że ktoś miał pasję, którą chciały się dzielić się z innymi. I postanowiłem coś z tym zrobić. Uznałem, że przywrócenie Fremen Zone jako swego rodzaju kapsuły czasu z początku XX wieku bez żadnych merytorycznych aktualizacji to słuszne posunięcie.

Od strony technicznej całe zadanie było dosyć proste. Właściwie to mogłem po prostu wgrać pliki w takim stanie, w jakim były, ale uznałem, że dobrze je odrobinę uwspółcześnić. Zastąpiłem więc archaiczne kodowanie polskich znaków w standardzie CP-1250 współczesnym UTF-8, przepakowałem samorozpakowujące się archiwa RAR na format ZIP i usunąłem niedziałające banery reklamowe już nieistniejących stron. Jeszcze nowy wstępniak, kilka drobiazgów technicznych i gotowe. Po tygodniu od podjęcia decyzji o reaktywacji strona pojawiła się w internecie, pod tym samym adresem gdzie obecnie hostowana jest jej nowa wersja.

Nowa strona

Kiedy przywracałem serwis z niebytu, chciałem jedynie odtworzyć kawałek starego internetu. Jak już wspomniałem, nie planowałem aktualizować tekstów. Pomimo tego ciągle męczyły mnie myśli, że dzisiaj wiele rzeczy napisałbym inaczej, a niektóre słowa dobrał ostrożniej. I te myśli ostatecznie zwyciężyły. Zacząłem myśleć o nowej stronie.

Przez dwa tygodnie pomysł kiełkował i dojrzewał w mojej głowie. Moje myśli biegły dwutorowo. Jeden wątek myśli to było planowanie zawartości merytorycznej. Początkowy plan był taki, żeby ponownie opisać te same książki, gry i filmy co kiedyś, ale szybko uświadomiłem sobie, że od tamtej pory na rynku doczekaliśmy się wielu nowych produktów osadzonych w uniwersum Diuny. Zrobiłem sobie wstępną rozpiskę i, mając już doświadczenie z prowadzenia Fremen Zone kiedyś, od razu do mnie dotarło, że nowa strona to projekt rozpisany na lata, nie miesiące. Ale to dobrze. Nigdzie mi się nie spieszy, a chciałbym móc spokojnie zagłębić się w każdy opisywany temat i dowiedzieć się o nim jak najwięcej przed przystąpieniem do pisania.

Drugi wątek myśli nad nową stroną dotyczył kwestii technicznych i wynikał ze wspomnianego już wpisu na moim blogu. Głównym wyciągniętym przeze mnie wnioskiem było to, że najlepiej jest własnoręcznie stworzyć stronę przy użyciu czystego HTML i CSS. I z takim założeniem pod koniec czerwca 2023 przystąpiłem do projektowania nowej strony. Cały projekt strony stworzyłem samodzielnie od podstaw, silnie nawiązując do wyglądu starego serwisu, jednocześnie nie ignorując postępu w rozwoju technologii przez ostatnie 20 lat. Nowa strona to wyłącznie statyczny HTML, nie wykorzystuje żadnych ciasteczek, a jedyny skrypt jest używany do pokazywania i ukrywania górnego menu przy przeglądaniu na małych ekranach.

Na osobny akapit zasługują loga graficzne poszczególnych sekcji. Na starej stronie każda sekcja miała na samej górze graficzny tytuł, który stanowił jeden z kluczowych elementów identyfikacji wizualnej. Przykładowo, logo na stronie głównej wyglądało tak:

Stare logo strony Fremen Zone.  Tekst umieszczony jest na białym tle,
     odcinającym się od tła strony.  Litery pokryte są delikatną teksturą
     przypominającą materiał dżinsowy.  Napis rzuca cień.
Stare logo strony.

Zależało mi na zrobieniu identycznych nagłówków na nowej stronie, jedynie z pominięciem efektu cienia. No i zaczęły się schody. Pierwszym problemem było ustalenie nazwy użytej czcionki. Dzięki współczesnej technologii poszło to dosyć sprawnie — po skorzystaniu z jednej ze stron do rozpoznawania czcionek udało się ustalić, że jest to jakiś wariant czcionki Serpentine Bold. Poszukiwania pliku z czcionką w sieci były mało owocne, gdyż żadna ze znalezionych darmowych wersji czcionki nie obsługiwała polskich znaków. Drugim problemem było odtworzenie tekstury na napisach. Żaden z efektów dostępnych w GIMPie nawet nie pozwolił mi zbliżyć się do podobnego rezultatu. Pozostało wygrzebanie starych płyt z programem Corel Photo-Paint 8, którego blisko ćwierć wieku temu użyłem do stworzenia oryginalnych grafik. Ponieważ program nie działa na żadnym współczesnym systemie operacyjnym, pozostało mi zainstalowanie go na maszynie wirtualnej. Przy okazji na płycie instalacyjnej znalazłem czcionkę Serpentine Bold z polskimi znakami, ale szybko okazało się, że działają one jedynie pod starym Windowsem. Po przeniesieniu czcionki na Linuksa polskie znaki przestały działać. Zgaduję, że czcionka wspiera jedynie antyczne kodowanie znaków CP-1250 używane kiedyś przez Windows, zaś używanego przez współczesne systemy operacyjne UTF-8 już nie. Niestety, powrót do starego Corela nie pomógł w zidentyfikowaniu użytego przeze mnie kiedyś efektu tekstury. Po długich poszukiwaniach musiałem się ostatecznie poddać i zrobić logo bez tego efektu. Ostatecznie wszystkie loga powstały w Corelu, który pomimo ćwierćwiecza na karku nadal pozostaje bardziej użytecznym programem niż współczesny GIMP. Jedynym problemem okazało się być to, że stary Corel nie wspiera właściwie żadnego współczesnego formatu graficznego poza JPG, a ten, jak wiadomo, oferuje jedynie kompresję stratną. Musiałem jednak to jakoś przełknąć. Już na Linuksie przerobiłem loga na format PNG, dodając jednocześnie przeźroczystość tła. Ci z was, którzy korzystają z trybu ciemnego w przeglądarce, powinni być zadowoleni, bo po podmienieniu tła strony na czarne logo nadal wygląda poprawnie. Efekt końcowy mojej walki z Corelem i GIMPem prezentuje się tak jak poniżej.

Obecne logo Fremen Zone.  Używa tej samej czcionki w tym samym kolorze
     i rozmiarze co stare logo.  Nowe logo ma przeźroczyste tło, nie posiada
     faktury powierzchni oraz nie rzuca cienia.
Nowe logo, bez efektu cienia i tekstury, ale za to z przeźroczystością.

www.fremenzone.pl

Pod koniec lipca 2023 większość projektu technicznego była już gotowa, a ja mogłem przystąpić do tworzenia pierwszych tekstów. Wprawdzie pierwszą recenzję skończyłem stosunkowo szybko — tekst o Roju Hellstroma był gotowy już 11 sierpnia — ale początkowy etap tworzenia zawartości strony był nieco chaotyczny. Miałem mnóstwo pomysłów, które przełożyły się na mnóstwo rozpoczętych tekstów. Gdzieś w listopadzie uznałem, że zamiast pracować równolegle nad wieloma tekstami, należy je kolejno finalizować. Nie będę ukrywał, że był to bardzo pracochłonny i wyczerpujący psychicznie proces.

Właściwie każda trafiająca na stronę recenzja wymaga od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin pracy. Najpierw trzeba recenzowany twór „skonsumować”. W przypadku filmu jest prosto, wystarczy kilka godzin. Książki i gry planszowe wymagają co najmniej kilkunastu. Gry komputerowe od kilkunastu do kilkudziesięciu. Do tego dochodzi konieczność zapoznania się z innymi materiałami, czy to tekstami, czy filmami na YouTube. Potem trzeba napisać tekst, co też nie jest szybkim procesem — każdy, kto kiedykolwiek pisał, ten wie. No i na koniec korekta. To wszystko składa się na co najmniej kilkaset godzin pracy włożonych w pierwszą wersję strony.

Ostatecznie nowe wcielenie Fremen Zone pojawiło się w sieci 1 lutego 2024 roku pod adresem www.fremenzone.pl. Pierwsza wersja strony zawierała recenzje książki Rój Hellstroma, filmu Diuna: Część Pierwsza, gry komputerowej Behind The Dune oraz planszówki Diuna: Imperium. Do tego w dziale Artykuły znalazły się teksty Wprowadzenie do uniwersum Diuny, Diuna w czasopismach komputerowych lat 90., oraz ten tekst o historii Fremen Zone. Od tego momentu rozpoczyna się historia nowej strony, którą na bieżąco spisuję tutaj.

Przypisy

  1. Przyrostek SX oznacza brak koprocesora arytmetycznego do obliczania liczb zmiennoprzecinkowych. Ten montowany był jedynie w procesorach z oznaczeniem DX i dawał potężnego kopa do prędkości obliczeń.
  2. Było to dosłownie kilka dni przed rokiem 2000, w czasie gdy media na całym świecie żyły „Problemem Roku 2000”. Polegał on na tym, że niektóre systemy komputerowe reprezentowały rok za pomocą jedynie dwóch ostatnich cyfr i pojawiły się obawy, że po Nowym Roku systemy komputerowe będą myśleć, że mamy rok 1900. Żadnej apokalipsy oczywiście nie było, ale z pewnością były to złote czasy dla marketingowców, którzy nawet na kablach pisali, że są kompatybilne z rokiem 2000. Coś jak dzisiejsze bezglutenowe szampony.